Via Merulana (1877) – Tekla Lubowidzka
Siostry Lubowidzkie nie przyjechały do Rzymu same. Na wiadomość o wyjeździe, ich kuzynki -Tekla i Janina Lubowidzkie- uzyskały zgodę rodziców i samej Franciszki, by mogły przyjechać na jakiś czas do rzymskiego Nazaretu. Podobnie postąpiła pani Rodziewicz, wysyłając z nimi swoją córkę Zosię, która uczyła się na pensji Lubowidzkich. Ostatnią osobą była Matylda Sosińska, która dawała Felicji lekcje układania kwiatów. Matylda od kilku lat pragnęła wstąpić do klasztoru, ale nie miała posagu, co w tamtym czasie było przeszkodą w wielu zakonach. Franciszka nie tylko pozwoliła jej przyjechać, ale jeszcze opłaciła jej podróż (Matylda była sierotą).
O życiu zakonnym myślała też już wtedy na poważnie 15 – letnia Tekla Lubowidzka, późniejsza Matka Laureta, która poprowadziła Zgromadzenie po śmierci Założycielki. W jej wspomnieniach znajdujemy opis nie tylko pierwszego spotkania z Franciszką, ale ciekawe świadectwo o życiu Franciszki jeszcze przed przyjazdem do Rzymu. Przytoczmy tu choć fragmenty:
„Będąc jeszcze dzieckiem, jeździłam często z rodzicami do Drzewicy, do dziadka. Ten majątek był o 5 mil odległy od Żdżar, gdzie mieszkali państwo Siedliscy ze swoją córką Franciszką. Tam często słyszałam jak mówiono o niej i żałowano jej rodziców, że choć była tak dobrą i inteligentną, nie chciała wyjść za mąż i spędzała życie pobożne w oddaleniu od świata.
Mając dwanaście lat zachorowałam ciężko i musiałam długi czas leżeć w łóżku. Moja Matka przyjęła wtenczas jako pokojówkę młodą dziewczynę, te same obowiązki spełniającą przedtem u Siedliskich. (…) Wiele mi rzeczy opowiadała o anielskim życiu młodej Siedliskiej, o jej słodyczy, cierpliwości w chorobach, o nadzwyczajnej pobożności, o dobroci dla swego otoczenia; słysząc to wszystko, czułam coraz większą sympatię dla Franciszki i chociaż nie znałam jej zupełnie, kochałam ją i czciłam jak świętą.
Trzy lata potem byłam w Warszawie u moich kuzynek Lubowidzkich. Dowiedziałam się, że Bóg je powołał do Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, którego założycielką była właśnie Franciszka Siedliska. Zaledwie usłyszałam o małym Nazarecie i jego Założycielce, poczułam na nowo wzbudzające się we mnie uczucie czci i szacunku, jakie miałam do Franciszki. Napisałam do niej prosząc, aby mnie przyjęła do grona swoich sióstr. Odpisała, abym przyjechała do Rzymu z moimi kuzynkami, jeżeli rodzice na to się zgodzą, a tym Bóg objawi Swą wolę. Po długim wahaniu się rodzice pozwolili mi na podróż do Rzymu z kuzynkami, nie dla wstąpienia do klasztoru, lecz dla skorzystania z klimatu włoskiego, odpowiedniejszego, jak sądzili, dla mego dość wątłego zdrowia. Nigdy nie zapomnę wrażenia, jakie na mnie zrobiła nasza Matka przy pierwszym jej zobaczeniu. (…) zdawało mi się, że byłam w pobliżu świętej; zachowanie się jej, głos, słowa proste a pełne słodyczy, cała jej osoba miała w sobie coś nadprzyrodzonego, pociągającego wszystkich, choćby na krótko przybyłych. (…) nigdy dotąd nie widziałam, aby kto tak postępował, ani ja też nigdy w ten sposób nie zbliżałam się do kogoś innego”.
Wspomnienia te były pisane wiele lat później. Mimo upływu czasu i wielu odpowiedzialności, jakie spadły na późniejszą Matkę Lauretę, ciągle słychać w nich zachwyt młodziutkiej Tekli.
Zdjęcia – Archiwum CSFN:
Tekla Lubowidzka z rodziną
M. Laureta jako przełożona generalna Zgromadzenia Nazaretanek, 1933 rok