Od 30 lat istnieje w Benicassim piękna tradycja świąteczna, która jednoczy całe miasto i przyciąga wielu gości z różnych stron Hiszpanii. Mowa o Jarmarku Świątecznym, zainicjowanym swego czasu przez grupę młodych osób, które zapragnęły w tym szczególnym czasie oczekiwania na narodziny Jezusa uczynić bezinteresownie coś dobrego dla innych. Początkowo było skromnie, dziś jarmark zajmuje całą główną ulicę miasta. Każdorazowo w przygotowanie Jarmarku i jego organizację zaangażowanych jest wiele osób, każdy na swój właściwy sposób. Jedni przygotowują dekoracje świąteczne, w tym piękne stroiki i szopki. Grupa pań szyje różne praktyczne cudeńka. Dzieci i młodzież przygotowują ozdoby świąteczne i inne drobiazgi własnoręcznie wykonane. Ktoś troszczy się o bilety na wielką loterię fantową, ktoś sponsoruje prezenty. Ktoś przygotowuje atrakcje dla dzieci. Inna grupa piecze pyszne ciasta i gotuje tradycyjne potrawy lokalne. Ktoś ćwiczy tańce, ktoś przygotowuje muzykę, wszystko w radosnych rytmach Hiszpanii. I wreszcie ktoś pilnuje bezpieczeństwa (nasza lokalna policja) i ktoś przeznacza całkiem sporą kwotę na zakup potrzebnych produktów czy wynajem straganów (władze miasta). I może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego (przecież wiele takich jarmarków ma miejsce w różnych stronach świata) gdyby nie fakt, że każdego roku cały dochód z Jarmarku przeznaczony jest na jakiś konkretny cel charytatywny w krajach misyjnych. Wszystkie osoby zaangażowane w Jarmark to wolontariusze, którzy niejednokrotnie z całą rodziną poświęcają wiele godzin i dni na przygotowanie wszystkiego. Możemy zaświadczyć, ile wkładają we wszystko serca i pozytywnej energii.
W tym roku naznaczonym pandemią cała organizacja Jarmarku stanęła pod znakiem zapytania. Jednak decyzja lokalnych władz była jednoznaczna: Jarmark musi być! Przecież tak zaczynamy w naszym mieście świętowanie Bożego Narodzenia. Trzeba przyznać, że zrobiono wszystko, by uczestnicy Jarmarku czuli się bezpiecznie i by zachowane zostały wszystkie obowiązujące nas normy sanitarne.
Ku naszemu zaskoczeniu i radości, w tym roku organizatorzy postanowili wesprzeć jakiś misyjny projekt naszego Zgromadzenia. Po konsultacji z Zarządem Generalnym, wybrany został projekt w Chiraa, Ghana: Pomoc dla najbiedniejszych dzieci i ich rodzin. Zebrane na Jarmarku środki finansowe będą przeznaczone min. na organizację podstawowej edukacji dla dzieci (zajęcia w tzw. szkole sobotniej), zakup przyborów szkolnych, obuwia, odzieży i żywności, itd. Przy tej okazji poproszono nas, byśmy przygotowały trochę informacji o naszym Zgromadzeniu, a także misji w Hiszpanii. Choć czas mocno gonił, udało nam się przygotować potrzebny plakat, jak również folderki informacyjne.
Jarmark odbył się tradycyjnie w trzecią niedzielę Adwentu, niedzielę radości. Przygotowania stanowisk rozpoczęły się już w wieczór poprzedzający wydarzenie. Niektórzy tej nocy naprawdę mało spali. Pan Bóg pobłogosławił nas przepiękną, słoneczną pogodą. Od godziny 10.00 rano do wieczora 18.00 przez Jarmark przewinęły się setki osób (jednocześnie na terenie Jarmarku mogło przebywać 200 osób, panowie przy wejściu i wyjściu skrzętnie liczyli przy pomocy specjalnej aplikacji). Oczywiście, wszędzie stały żele do odkażania rąk i obowiązywały maseczki. Trzeba było zrezygnować ze stanowisk z jedzeniem. Nie było też tradycyjnych tańcy… Tym razem my także miałyśmy swoje stanowisko, gdzie co dwie godziny zmieniałyśmy się na dyżurze, zawsze po dwie siostry. Wiele osób znajomych i nieznajomych do nas podchodziło, był to bardzo dobry czas na rozmowy, informacje o Zgromadzeniu, naszym charyzmacie, misji w Ghanie, itd. Uwagę przyciągały zdjęcia. Wielu z radością rozpoznawało Siostrę Lindę, uśmiechającą się do nas już ze swojej afrykańskiej misji (Siostra była tu z nami prawie pół roku).
Panowała radosna atmosfera. Cieszył widok wielu rodzin z dziećmi. Wyraźnie było widać, że ludziom już bardzo brakowało takiej choć trochę normalności pośród wszystkich trosk i lęków związanych z COVID. Byłyśmy naprawdę wzruszone poświęceniem i zaangażowaniem ze strony organizatorów, jak również szczodrością uczestników. Nikomu nie jest w tym roku łatwo. Sytuacja ekonomiczna w Hiszpanii, jak i na cały świecie, postawiła wiele rodzin w sytuacji absolutnie kryzysowej. Tym bardziej wzruszały nas wszystkie dary serca, tak hojnie składane. Grosz do grosza, czy raczej Euro do Euro i na końcu dnia uzbierała się kwota 13.890,15 Euro. Pan Bóg jest dobry! Następnego dnia pieniądze już wędrowały do Ghany (oczywiście z pomocą konta bankowego). Ufamy, że na niejednej twarzy małych i nieco większych mieszkańców Chiraa pojawi się wielki uśmiech.
Gdy ze swej strony starałyśmy się podziękować organizatorom za cały ich trud, w odpowiedzi otrzymałyśmy takie oto słowa: To my wam dziękujemy, ze jesteście tu z nami zawsze i dziękujemy za waszą modlitwę. Te słowa mówią same za siebie….
Sr. Jana Zawieja